poniedziałek, 5 maja 2014

Część 3 - "Sachyia, Ayumi i Yuna"


Zimno obudziło moje ciało z nieprzytomności. Przez chwilę oczy musiały się przystosować do ciemności jaka panowała w pomieszczeniu. Leżałam na bardzo niewygodnym łóżku, przykryta szczelnie kocem. Mokry kompres leżący na moim czole lekko ukaiał ból głowy, który zaczął mi dokuczać. Uważnie przyglądałam się miejscu. Nie było w nim okien, ani jakiegokolwiek źródła światła, dlatego ciężko mi jest coś dostrzec oprócz łóżka. Spróbowałam wstać jednak był to błąd. Upadłam z impetem na ziemię, strącając coś z - jak się po tym dowiedziałam, szafki. Był to prawdopodobnie wazon z kwiatami, ponieważ chwilę potem poczułam nieprzyjemny ból w dłoni i wilgotny rękaw koszulki. Moje serce zadrżało, gdy do pokoju ktoś wszedł. O dziwo nie tylko w pokoju było ciemno jak w grobie. Korytarz niczym się nie różnił, zwykła ciemność. Ktoś podniósł mnie spod podłogi, i spowrotem położył na łóżku. Przymrużyłam oczy, gdy nieznajomy zapalił trzymaną w ręku świeczkę i postawił obok siebie.

     - Będzie dobrze. Nic Ci się tutaj nie stanie.

Wyrwał mnie z namysłu głos kobiety. Był delikatny i spokojny, zupełnie inny niż wcześnej poznanej dziewczyny. Właściwie to ja jej nawet nie poznałam. Prostując to przez nią tu jestem.
    - K-kim jesteś? - wyjąkałam. Nieznajoma wyciągneła jakąś buteleczkę zza pleców i polała nią świeżo zrobioną ranę. Zaczęło straszliwie szczypać.

    - Nazywam się Ayumi i jestem Medykiem. Strasznie przepraszam Cię za Sachyie, już tak ma. Nie umie nic zrobić bez użycia przemocy.

 Zaśmiała się nerwowo, ściskając bandaż na mojej dłoni. S-Sachyia? To ta kobieta z którą rozmawiałam? Mniejsza z tym. Co ja tu właściwie robię? To tamci zabójcy mojego ojca? Chcą zrobić ze mną to samo co z nim?! Zaczęłam się szarpać, zabierając obandażowaną rękę. Przesunęłam się na najdalszy kąt łóżka od dziewczyny i podkuliłam nogi. Z nerwów zacisnęłam mocno powieki i czekałam na to co zrobi. Na moje zdziwienie nie przysunęła się bliżej tylko zaczęła się śmiać.
    - Naprawdę się boisz... Spokojnie, nie jestem tą od mordowania Bogu Ducha winnych dziewczynek.

   - N-Nie znam Cię i nie wiem do czego jesteś zdolna! Po za tym, Kapral przestrzegał mnie i powiedział, że w taki sytuacjach mam zachowywać zimna krew i nie podejmować pochopnych decyzji!

 Wykrzyknęłam na jednym tchu nie przejmując się faktem, że zabrakło mi powietrza. Ayumi była chyba lekko zdziwiona moją wypowiedzią, bo jej ciemno granatowe oczy zrobiły się duże, a ich iskierki drgały. Opuściłam ręcę, widząc, że nie próbuje niczego zrobić.

    - Mówisz o Kapralu... O tym Kapralu Jankowskim?

   - Tak. Znasz go?

Nic nie odpowiedziała. Wyszła szybko z pokoju, trzaskając drzwiami. Westchnęłam z ulgi. Zostawiła mnie teraz samą... Wstałam niepewnie z łóżka, podpierając się jedną ręką o zimną ściane. Korzystając ze świeczki, odnalazłam wyjście z pokoju - który okazał się być zwykłą piwnicą, bo po wyjściu z niego ujrzałam schody prowadzące na górę. Wchodziłam po nich, nadal mocno trzymając się ściany. Ku mojemu zdziwnieniu, drzwi pod koniec schodów były otwarte i bezproblemowo udało mi się dotrzeć do jakiegoś korytarza. Był on strasznie długi, z mojego punktu widzenia, prawie się nie kończył. Co kilka metrów postawione były wysokie, kasztanowe drzwi, prowadzące pewnie do jakiś pokoi. Jedne z nich były lekko uchylone. Nie myśląc dłużej, pospiesznie podeszłam do nich i nadstawiając ucha, zaczęłam podsłuchiwać.
    -  Nic nie mówiłaś, że jest podopieczną Jankowskiego!

    - Bo nie jest! Bynajmniej w papierach nic nie ma..

    -  Wiesz co najlepszego narobiłaś?!

    - Co? Że niby jego odzialik coś nam zrobi? Proszę cię... Ty chyba sama siebie nie słyszysz.

One.. Mówią o mnie i o Kapralu. Ale przecież... Co mógł im zrobić? Kim są te dziewczyny i co chcą ode mnie? To się robi dziwaczne. Chciałam tylko wiedzieć co to Turniej. Pewnie już teraz szuka mnie policja. Może to i dobrze. Im szybciej się stąd wydostane tym lepiej. Ale najpierw.. Chcę wiedzieć jak wyglądają. Przysunęłam się jeszcze bliżej i przez szparę w drzwiach dostrzegłam dwie dziewczyny. Jedna - Ayumi, która pochylała się lekko podparta o blat stołu. I druga - Sachyia, którą wcześniej poznałam, siedziała za biurkiem ze znudzoną miną.
    - Kapral Jankowski już dawno odszedł w zapomnienie. Może to przez jego wiek? No nie ważne, jeszcze raz mówię. Ten knypek może cię tylko wsadzić, do niczego innego się nie nadaje.

   - Skończ pieprzyć.

Poczułam jak fale ciepła i krew uderzają mi do mózgu. Kim ona niby jest, że wygaduję takie rzeczy?! Nie będe pozwalać, żeby w mojej obecności, ktoś wypowiadał takie bzdury! Ten facet jest najlepszy na świecie, i nigdy nie będzie inaczej!
    - Słyszałaś to?

    - Tak.. Ktoś chyba tam jest.

Skarciłam siebie sama w myślach, za moją bezmyślność. Musiała mi akurat teraz wypaść ta świeczka... Odczekałam chwilkę i znów zajrzałam. Serce mi stanęło, kiedy dwie pary bystrych oczu, wpatrywały się we mnie zaniepokojone. Nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa, a oczy stanowczo za mocno piec. Z chwilą gdy jedną z nich podeszła do drzwi, przełamałam cały strach i zaczęłam uciekać. Biegłam szybko nie ogladąjąc się za siebie. Nie wiedziałam nawet, czy ktoś za mną biegnie. Korytarz dłużył się i dłużył, a mi powoli braknie sił. Coraz to wolniejszym krokiem złapałam się jakiejś klamki i przystanęłam. Zaczęłam mocno dyszeć i opadłam na podłogę. Nie siedziałam tam jednak zbyt długo, tylko pod wpływem strachu weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Pokój mnie onieśmielił. Był zielony, można powiedzeć, że nawet trawiasty. Znajdowało się w nim łóżko - staranie pokryte porzeczkową pościelą, białe biurko z krzesełkiem i duża tak samo biała - szafa. Naprawdę się zdziwiłam, było tam nawet okno. Podeszłam do niego i spojrzałam na krajobraz. Przed budynkiem nie było niczego, same pola które rozciągały się  jeszcze daleko za horyzontem. Odwróciłam głowę i spojrzałam na biurko. Nic nowego, zwyczajne biurko z lampką i kilkoma zdjęciami w ramce. Podniosłam jedno z nich. Znajdowały się tam trzy dziewczyny. Dwie już poznałam, ale tej trzeciej nie kojarze. Ayumi która stała po lewej stronie, uśmiechała się lekko. Była naprawdę piękna. Granatowe włosy spięte były w kucyka, a krótsze kosmyki włosów opadały na jej zgrabną buzie. Oczy miała w pół przymknięte co dodawałomjej sporo uroku. Po prawej stornie znajdowała się Sachyia. Nie była uśmiechnięta ani nic. Stała, bo pewnie po prostu musiała stać. Jej wzrok spoczywał daleko za kadr zdjęcia i sama wydawała się być zamyślona. Rozpuszczone brązowe włosy powiewały lekko na wietrze. Zupełnym jej przeciwieństwem była dziewczyna po środku. Uśmiechnięta od ucha do ucha, obejmowała pozostałe dwie chudymi ramionami. Buzię miała troszkę okrągła, choć nie wydawała sie być gruba. Oczy miała zamknięte, a pod jej lewym okiem znajdował się niewielki pieprzyk. Przepiękne musztardowe włosy spięte były w dwa, długie warkocze, a na czole grzywka, choć można byłoby powiedzieć, że tylko jakieś szczątki. Odłożyłam spowrotem zdjęcie na miejsce. Humor mi się bardzo poprawił, choć nadal byłam zaniepokojona całą sytuacją. Podeszłam do dużej szafy. Z nieufnością otworzyłam ją. Nie wiem czego się spodziewałam, była to poprostu zwykła szafa z ubraniami. Zamknęłam ją, głośno wypuszczając powietrze z nosa. Miałam dziwne przeczucie, że znajdę w środku coś dziwnego, i nadal to czuje.
    - Jasne, przyjdę później!

 Usłyszałam głos dobiegający zza drzwi. Znów zaczęłam szybciej oddychać i iriacjonalnie myśleć. Otworzyłam spowrotem szafę i wskoczyłam do niej. Na swoję szczęście była dość dużych rozmiarów i bezproblemowo się w niej zmieściłam. Modląc się w duchu, by nikt mnie tu nie zauważył. Głośny świst klamki i stukot drzwi uświadomił mnie w przekonaniu, że do pokoju jednak ktoś wszedł.
    - Trening mówicie... Więc muszę się przebrać!

 Nie, nie przebieraj się błagam, nie otwieraj tej szafy, nawet do niej nie dochodź!

   - Ale tak mi się nie chcę... Może jednak zostawię to na później.

 Tak, połóż się odpocznij, nie musisz się przebierać akurat w tej chwili...

  -  Albo nie, zrobię to teraz, będę mieć więcej czasu później!

 No niech cię szlak, i twoją matkę też. To już jest koniec. Znajdzie mnie i odda w ręce tamtych dziewczyn. Zacisnęłam chyba wszystkie mięśnie w moim ciele i czekałam. Wydawało mi się, że ona otwiera te drzwi niemiłosiernie długo. Każda sekuna była jak godzina męki. Światło dotarło do mojej kryjówki i już wiedziałam co będzie dalej.

   - Co.... Co ty tutaj robisz?

sobota, 3 maja 2014

Część 2 - "Sachyia, Ayumi i Yuna"

- Szukasz odpowiedzi?
- Jak nigdy.
- No patrz, stoi przed tobą.

                                                                           ***
Od niepamiętnych czasów ludzie toczyli ze sobą bitwy. Jedni przegrywali, drudzy wygrywali, zaciągając się w wir walki.
A co przychodzi po walce?
Zwycięstwo lub śmierć.
Te dwa czynniki towarzyszą nam od samych narodzin. Jeśli jeszcze tego nie zauważyłeś to rozejrzyj się czasami i popatrz. Śmierć jest wszędzie, tylko my tego nie dostrzegamy, lub nie chcemy dostrzec. Dzisiaj, staramy się ograniczyć walki do stosunków pokojowych, choć nie zawsze wychodzi nam to na dobre. Nie wszystko kończy się "happy end'em", zdarzają się także i bolesne zakończenia.
Jednak istnieją dzisiaj jeszcze ludzie,
Którzy sami wybierają kiedy chcą umrzeć.
Walczą, by usiągnąć cel "Legendarnego", wierzą w swoje umiejętności, w to czego nauczyli się przez całe życie.
Jeśli więc nie zrozumiałeś, to pozwól, że wytłumaczę w inny sposób.
W ciągu roku, ponad 400 drużyn z całego kraju, ma szansę stanąc na wysokości zadania i pokazać swoje umiejętności walki, przed najlepszymi ich wykonawcami. Ale to nie koniec. Po przejściu eliminacji wstępnych, które na pozór nie są łatwe, na drużynę czekają cztery rundy eliminacyjne, letnie igrzyska i wymarzony przez wszystkich WINter Cup.
Potem sprawa zaczyna się nieco komplikować.
Jeśli przeszedłeś rundy bezproblemowo, na letnich igrzyskach uzyskałeś wystarczającą ilość punktów, a na WINter Cup'ie zostałeś w "Najlepszej Piątce", dostajesz szansę wykazania się na Międzynarodowym lub Światowym Turnieju.
                                                                              ***
- Ludzie to słabe istoty, zbyt uczuciowe i roztrzepane. Uważają się za Bogów,a gdy przychodzi co do czego - po prostu uciekają. - tłumaczyła brązowowłosa. - Widzisz, przyszedł ten czas. Czas na zmianę. Bez niektórych ludzi żyłoby nam się lepiej prawda? 
- To znaczy, że Turniej ma na celu...
- Zlikwidować tych niepotrzebnych. Każda drużyna, każda osoba tak naprawdę ma jakiś ukryty zamiar. To wydarzenie jest tylko przykrywką, do właściwego celu który planują. - zamilkła.
                                                         ~~~
Nie wiem co mam o tym myśleć. Nie podoba mi się to z żadnej strony. Im dłużej wschłuchuję się w rzeczy które opowiada mi ta dziewczyna, tymm bardziej mam ochotę to zostawić. Nie chcę mieszać się w sprawy dziewczyn, na które kompletnie nie mam wpływu. Mogę jeszcze, tylko pogorszyć sytuację, a tego nie chcę.
   - Nie ma innego wyjścia? Dlaczego nie traktują turnieju jako zabawy, lub po prostu nowego osiągnięcia? To chore..
   - Chorą rzeczą jest utwierdzanie samej siebie w tym przekonaniu. Pomyśl... Nie czułaś nigdy tak wielkiego uczucia jakim jest chęć zemsty? Bo wydaje mi się, że tak.

 Po tych słowach przestałam racjonalnie myśleć. Zemsta. Czy ja kiedykolwiek pomyślałam, by zemścić się na lekarzach? Raczej nie. Wyzbyłam się owego uczucia. Jest mi niepotrzebne.
Spojrzałam niepewnie na kobietę. Wydawała się taka tajemnicza. Nie mogłam rozszyfrować jej oczu.. Były takie... Pełne niezrozumiałej dla mnie iskry. Jej postura... Była idealna. Delikatna, lecz władcza zarazem. Z boku jej szyi rozciągała się długa  blizna niestarannie zakryta kasztanowymi włosami. I dostrzegłam coś dziwnego. Coś jak tatuaż.  Tak... Na jej lewym ramieniu wytatuowane były cyfry. Odruchowo chciałam ich dotknąć ale zatrzymała mnie jej dłoń, mocno zaciśnięta na moim nadgarstku. Dopiero teraz zauważyłam, że znajduje się niebezpiecznie blisko mnie i drugą ręką podtrzymuję moją głowę. Zimną dłonią trzyma mój policzek, a  jej oczy znowu dziwnie zmieniły swój wyraz. Wywiercały dziurę  w moich. Zaczęłam szybciej oddychać, gdy moje pole widzenia ograniczyło się jedynie do jej twarzy i lawendowych włosów, które przyćmiły moje zmysły. Poluzowała uścisk na mojej dłoni i uderzyła mnie w brzuch. Mroczki zamigotały mi przed oczami i straciłam kontrolę nad ciałem. Przed całkowitą utratą świadomości poczułam jak ktoś podnosi mnie do góry i zarzuca. Potem była już tylko ciemność i zimno.
Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony