- Tak! - odpowiedziały chórkiem dziewczynki. Złapały się wszystkie za ręce i zaczęły mówić wymyśloną przez je same regułkę. Tylko jedna z dziewczynek nie była zadowolona. Jej twarz wyrażała smutek a załzawione oczy mówiły same za siebie. Zdarzy się coś nieciekawego.
Kilka lat później...
- Przesadziłyście! To już jest szczyt wszystkiego! Jesteście chamskie, nie miłe i wredne! Co ja wam takiego zrobiłam?!
- Żyjesz... - zarechotały dwie dziewczyny. Jedna wysoka, długowłosa brunetka z zielonymi oczami druga niewiele mniejsza, gruba z czarnymi do łopatek włosami i szarymi oczami. Nastolatce zaszkliły się oczy. Usłyszeć to od koleżanek które znam już 7 lat? Bezcenne.
- Wiecie co... Znamy się już tyle... - samotna łza spłynęła jej po policzku. - A wy coś takiego odwalacie? Szkoda słów.. - wyminęła je i skierowała się w stronę wyjścia ze szkoły.
- Zaczekaj Natalia, przecież jesteś zbyt mądra by uciekac ze szkoły! - krzyknęła jedna z nich, lecz potem się zaśmiała. Obie się zaśmiały. A ona rozpłakała się na dobre. Wybiegła ze szkoły w samych kapciach, krótkiej bluzie i bluzce. Biegła nie zważając na zimno, na krzyki dziewczyn. Chciała znowu poczuć ciepło które one jej dawały. Więc skierowała się do ich ulubionej piaskownicy. Zawsze tam się spotykały, rozmawiały, śmiały. Robiły razem wszystko. Aż do tego dnia... Dnia w którym wszystko miało się zacząć a jednocześnie skończyć. Do dziś chodź minęły już 5 lat pamięta te słowa...
- "... Panie Boże spraw, by Milena była przywódczynią, Tamara opanowała strzelanie a bliźniaczki między sobą się dogadywały..." - urwała. Nie mogła. Rozpłakała się. Nie mogła się opanować. Krzyczała wiedząc, że i tak nikt jej nie usłyszy. Tak bardzo pragnęła mieć je wszystkie... Znowu w tej piaskownicy... Znowu w tym samym składzie.
- Dlaczego wy... Dlaczego musiałyście odejść? - łkała. Słone łzy skapywały z jej policzków na szyje. Obiecałyście... Obiecałyście, że zostaniemy razem. Więc czemu? Wzięła malutki kamyk spod stopy i rzuciła daleko przed siebie. Potrzebuje was... Znowu.
- Proszę... - schowała twarz w dłonie i próbowała nie płakać. Na marne.
W innym miejscu...
- Dziewczyny co to ma być? To ma być walka na śmierć i życie a nie przepychanie blondynek!
- Przepraszam ale... kiedy...kiedy my wrócimy? - ciężko sapała. Nastolatki trenowały już trzeci dzień z rzędu. Wszędzie walały się noże lub przebite strzały. Grzywka dziewczyny przykleiła jej się do czoła a ona sama upadła na podłogę dysząc.
- Już niedługo... Wrócimy tam na turniej. - powiedziała kobieta. Wzięła nieprzytomną już dziewczynę i wyszła z sali.
Kilka lat później...
- Przesadziłyście! To już jest szczyt wszystkiego! Jesteście chamskie, nie miłe i wredne! Co ja wam takiego zrobiłam?!
- Żyjesz... - zarechotały dwie dziewczyny. Jedna wysoka, długowłosa brunetka z zielonymi oczami druga niewiele mniejsza, gruba z czarnymi do łopatek włosami i szarymi oczami. Nastolatce zaszkliły się oczy. Usłyszeć to od koleżanek które znam już 7 lat? Bezcenne.
- Wiecie co... Znamy się już tyle... - samotna łza spłynęła jej po policzku. - A wy coś takiego odwalacie? Szkoda słów.. - wyminęła je i skierowała się w stronę wyjścia ze szkoły.
- Zaczekaj Natalia, przecież jesteś zbyt mądra by uciekac ze szkoły! - krzyknęła jedna z nich, lecz potem się zaśmiała. Obie się zaśmiały. A ona rozpłakała się na dobre. Wybiegła ze szkoły w samych kapciach, krótkiej bluzie i bluzce. Biegła nie zważając na zimno, na krzyki dziewczyn. Chciała znowu poczuć ciepło które one jej dawały. Więc skierowała się do ich ulubionej piaskownicy. Zawsze tam się spotykały, rozmawiały, śmiały. Robiły razem wszystko. Aż do tego dnia... Dnia w którym wszystko miało się zacząć a jednocześnie skończyć. Do dziś chodź minęły już 5 lat pamięta te słowa...
- "... Panie Boże spraw, by Milena była przywódczynią, Tamara opanowała strzelanie a bliźniaczki między sobą się dogadywały..." - urwała. Nie mogła. Rozpłakała się. Nie mogła się opanować. Krzyczała wiedząc, że i tak nikt jej nie usłyszy. Tak bardzo pragnęła mieć je wszystkie... Znowu w tej piaskownicy... Znowu w tym samym składzie.
- Dlaczego wy... Dlaczego musiałyście odejść? - łkała. Słone łzy skapywały z jej policzków na szyje. Obiecałyście... Obiecałyście, że zostaniemy razem. Więc czemu? Wzięła malutki kamyk spod stopy i rzuciła daleko przed siebie. Potrzebuje was... Znowu.
- Proszę... - schowała twarz w dłonie i próbowała nie płakać. Na marne.
W innym miejscu...
- Dziewczyny co to ma być? To ma być walka na śmierć i życie a nie przepychanie blondynek!
- Przepraszam ale... kiedy...kiedy my wrócimy? - ciężko sapała. Nastolatki trenowały już trzeci dzień z rzędu. Wszędzie walały się noże lub przebite strzały. Grzywka dziewczyny przykleiła jej się do czoła a ona sama upadła na podłogę dysząc.
- Już niedługo... Wrócimy tam na turniej. - powiedziała kobieta. Wzięła nieprzytomną już dziewczynę i wyszła z sali.